Magiczne przedmioty pojawiają się w życiu z bardzo dziwnych źródeł, zazwyczaj zupełnie nieprzewidywalnych. Kilka lat temu dostałam w prezencie od mamy czerwoną czapkę – tanią, z sieciowego sklepu, z przeceny. A teraz nie oddałabym jej za żadne skarby.
Czapka oczywiście nie pasuje mi do wszystkiego (tym się akurat nie przejmuję), ale noszę ją, gdy tylko temperatura spada poniżej dziesięciu stopni.
Stała się znakiem rozpoznawczym. Jest charakterystyczna, więc jeśli rysuję jakiś swój skrótowy autoportrecik, to zawsze w czerwonej czapce.
Chciałabym, żeby ten blog stał się takim właśnie rozpoznawalnym i magicznym punktem, otwartym dla osób, które go odwiedzą. Do sławy, chwały i glorii droga daleka. Stawiam pierwszy krok na tej drodze – oczywiście siedząc przy klawiaturze w czerwonej czapce.