Zrobiłam sobie po Bakaliach dwie rundy wokół stoisk – pierwszą orientacyjną, żeby tylko rzucić na wszystko okiem. Następnie drugą: żeby posmakować, dotknąć, zapytać, wziąć wizytówkę. Kiedy dotarłam po raz drugi do ostatniego stoiska, spojrzałam na zegarek i przestraszyłam się. Moje dwa spacerki po niewielkim foyer Opery Bałtyckiej zajęły mi ponad godzinę, a przecież nawet nie zdążyłam się na wszystko napatrzeć!
No i nawet nie o wszystkim zdołam opowiedzieć. Pominę świetne, genialne wręcz ciuchy projektantów i projektantek, które można było obejrzeć, jak również większość eleganckiej biżuterii, ponieważ nie jestem koneserem tej branży. Za to krótki bieg po rzeczach dla dzieci, klimacie etno oraz kolorowych gadżetach już przed Wami:
Namioty i króliki
Jednym z najbardziej charakterystycznych punktów były namioty z materiału, dedykowane dzieciom. Swoje tipi rozstawiły Bunny Likes i Little Nomad. Pierwsza propozycja w dziewczęcym i delikatnym wydaniu, z girlandami miękkich króliczków, trochę jak schronienie do pisania pamiętnika. Drugi z namiotów bardziej przypomina centrum dowodzenia małego odkrywcy lub dobrą inspirację do zabawy, niekoniecznie w Indian.
Stos kolorowych Trombiszonów również od razu przyciągnął moją uwagę. Uśmiech od razu – bach! – na twarzy 🙂 Trombiszony są niesamowicie sympatyczne, mają mnóstwo barw i faktur, żeby dzieciaki lepiej mogły poznać świat, a w dodatku to nie była jedyna propozycja do przytulenia czy wytarmoszenia na tym stoisku.
Moja ulubiona propozycja z Koty Na Płoty: poduszka z superbohaterami!
Do przytulenia dla dzieci, ale też dla dorosłych, były jeszcze Bambaki, niektóre nawet z całkiem znanymi twarzami. Kolorowe, filcowe memory i pacynki z filcową osobowością pojawiają się również na zdjęciu poniżej.
Torby z żagli
Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam najpierw na ich kształt. Dopiero po pierwszej myśli „niezłe, sportowe torby” przyszła nagle druga, bardzo oczywista: „przecież one są z żagli!” Niesamowicie charakterystyczne, z odzyskanego materiału, a w dodatku zaprojektowane z myślą o bardzo indywidualnych szczegółach, wyróżniających się z tłumu w nienachalny sposób. Tuuli skradło moje oczy i moje serce.
Zwierzyniec
Mamy jeszcze zorientowany na promowanie wegańskiego stylu życia Propagang oraz drewniane broszki. Jak widać na zdjęciu, każda z nich mówi o innej ważnej idei – a następnego dnia po Bakaliach widziałam, że faktycznie broszki są w użyciu, dumnie noszone przez ich nowych właścicieli.
Człowiek w Twojej herbacie
To niebanalna propozycja Tanoshi na prezent lub na specjalną okazję w życiu. Kto nie chciałby się napić z Kopernikiem albo japońskim samurajem? A picie zaparzonego żubra też nabiera od razu innego znaczenia.
Mamy jeszcze na chłodne dni Kalefixy, mega kolorową i wygodną alternatywę dla nudziarskich dżinsów. Niech no tylko się znajdą śmiałkowie do stworzenia kalesonowej kompanii, sama w takich wyjdę na miasto i jeszcze będę sobie robić zdjęcia! Ha!
Etno kolor
Oczywiście nie mogłam sobie odpuścić trochę kaszubskiego klimatu, który pojawił się już jakiś czas temu na wykonanej przeze mnie skrzynce. Nie mam nic do dodania, jeśli chodzi o wzory kaszubskie. Są piękne. A w Gdańsku smakują podwójnie, bo ja to sobie mogę je uwielbiać zza mojej kujawsko-pomorskiej miedzy, a tutaj są na miejscu. Te cudeńka poniżęj to stolik przygotowany przez Galerię i Pracownię Kaszubską Farwa. Były też ręcznie malowane koszulki, bransoletki, kolczyki.
No i na koniec coś ekstra. Świat w szkiełku.
Lucreative, jedyny mój dłuższy przystanek nad biżuterią. Same niesamowitości, od zaklętego w kuli szkła dmuchawca (całego!), przez mechanizmy z zegarków, aż po ilustracje i żywe barwy. Trudno się było oderwać od gabloty.
Co wyniosłam z Bakalii?
Mnóstwo inspiracji. Przekonanie, że pasją można zarażać i że można na niej zarabiać. Dwie marchewki z hummusem. Jako grafik, oczywiście załączoną bazę wizytówek. Motywacja do pracy nad własnym artystycznym wyjściem w świat aż rośnie 🙂
Ha i nawet zdjęcie mojego synka odnalazłam 🙂