Mam w szafie teczki, w których można znaleźć papier kolorowy z czasów podstawówki. Nie znoszę wyrzucać rzeczy, które mogą się jeszcze przydać. Wynika to z potrzeby oszczędzania i pruskiego ducha regionu, mojemu chomikowaniu bliżej do ekologii, niż do gromadzenia.
I z tego przygarniania rzeczy komuś niepotrzebnych, stałam się posiadaczką książki z ilustracjami genialnego rysownika amerykańskiego, Charlesa Dana Gibsona. To album, który energicznie oddaje klimat drugiej połowy XIX-go wieku, pełen zapitych mord z wyścigów konnych oraz delikatnych twarzyczek dam z operowej loży.
Na genialny papier do szkiców piórkiem trafiłam oczywiście w trakcie świątecznych porządków. I tak sobie połączyłam – ilustracje z odzysku z notatnikami, które swego czasu były wysyłane z rachunkami za telefon, by dociążyć kopertę.
Recykling jest super. Dzięki niemu mogę uczyć się bezpośrednio od pana Charlesa, który pewnie nawet nie przypuszczał, że grudniowego dnia gdzieś w Polsce, ponad 100 lat później, będę tak bardzo cieszyć się z jego cudownej kreski. No i chętnie znalazłabym jeszcze więcej tego papieru do piórka. Najlepiej już bez rachunków.